Wybory Rektora - obecna sytuacja
Czy wybory są ważne? Nie mnie to ustalać.
Od kiedy o tym wiem, że jest problem? Od kilku dni.
Zastanowiłem się, co bym zrobił, gdybym miał wybrać jednego z dwóch. I to nie chodzi o Tych konkretnych. A może żaden nie jest odpowiedni w mej ocenie. Przecież nad tym musi myśleć każdy elektor. To jednak nie jest mój problem, bo przecież nie jestem elektorem. Ale to ja w 1992 roku napisałem Statut Politechniki Śląskiej. Potem zmieniano go, zwłaszcza ostatnio, ale główna myśl i generalna konstrukcja pozostały nienaruszone. W Statucie jest wyraźnie napisane, że można, a właściwie należy być, za, przeciw lub się wstrzymać. To tak jak było u Trenera ŚP Kazimierza Górskiego. „Mecz można wygrać, przegrać lub zremisować”. Czyli Statut daje odpowiedź, co zrobić gdy elektor uznaje, że żaden Kandydat nie jest odpowiedni. Gdy jest jeden kandydat, Regulamin mówi jasno i tak jest na karcie wyborczej: należy być za, przeciw lub się wstrzymać. No i bardzo dobrze. OK. To jest zgodne z obecnym Statutem.
A co zrobić, gdy kandydatów jest więcej, jak np. elektorów lub kilku kandydatów na Rektora – a jest właśnie dwóch, a nie jeden. Powinno się dać postąpić tak samo: należy być za, przeciw lub się wstrzymać. Wtedy można ustalić bezwzględną większość, gdy kandydat uzyskał więcej głosów za niż suma głosów przeciw i wstrzymujących się – tak bezwzględnie nakazuje Statut. U nas, na własne życzenie ustalono taki zapis w Statucie. Dura lex, sed lex . Statut trzeba stosować i nie jest łatwo go zmienić.
Na karcie musi być szansa oddać głos za – skreślam krzyżyk w odpowiednim okienku – jest OK, przeciw – skoro przy kolejnych kandydatach nie dałem krzyżyka nie jestem za nimi, czyli przeciw. Ale nie ma kratki na głos wstrzymujący się. Karta do głosowania nie odpowiada wymaganiom Statutu. Regulamin jest niepoprawny. Wybory elektorów są nieważne i jeżeli tego się nie naprawi natychmiast, wybór Rektora będzie nieważny. Wiem co mówię i spytałem mądrzejszych ode mnie, którzy na prawie naprawdę się znają.
Rektor wie co ma zrobić – poprosiłem go o to. I wierzę głęboko, że zrobi co trzeba. Przypominam też Senekę. „Nie jest błędem go popełnić, lecz w nim tkwić”. Skoro w poprzednim wyborach na każdą funkcję kandydowała tylko jedna osoba, jeden Rektor, po jednym kandydacie na Prorektorów problemu nie było, szczególnie jeżeli było inne sformułowanie w Statucie. To nie dotyczyło zatem elektorów także i nikt nie stwierdził żeby było inaczej. Sprawa została jednak poważnie zapętlona, gdy odwoływano mnie z funkcji Prorektora. Do dziś jest wyjaśniana w różnych instancjach. Te moje szczególne doświadczenia nauczyły mnie analizować dokumenty i uchwały tego typu.
Ten Regulamin przed 4 laty nie obowiązywał, bo jest z listopada 2015 roku, a od roku 2012 w Statucie dokonywano zmian. Zmieniono jakiś przepis w jednym miejscu, trzeba było dopilnować, by stosowne zmiany wprowadzić w innym miejscach i dokumentach. To nie jest aż tak trudne, zwłaszcza, że na Uczelni pracuje zespół Prawników. Może dobrze byłoby ustanowić ten Regulamin Wyborczy jako załącznik do Statutu i nie uchwalać go za każdym razem do konkretnych wyborów? Ale zmiany wprowadzano. W jakim celu nie udało mi się ustalić.
Wybory ELEKTORÓW - obecna sytuacja
Pracuję 45 lat – to rzeczywiście długo. Ale po raz pierwszy uczestniczyłem w takim przedstawieniu (wolne tłumaczenie z angielskiego; Performance). Na sali wszyscy Pracownicy Naukowi. Dziekan wstaje i ogłasza, że kandydatami na elektorów są: Prodziekani i Kierownicy Jednostek i jedna Osoba wytypowana przez Niego i 4 adiunktów. Prodziekan wstaje podaje Dziekana. Razem 18. Lista zamknięta. Dwie dodatkowe osoby zgłoszone z Sali mieszczą się na liście, ale nie zostają wybrane, bo Dziekan zarządził inaczej, a kierownicy Zakładów jawnie i głośno przekazywali takie polecenia podległym Pracownikom. Prawda – nie było żadnych list kandydatów. Były polecenia służbowe. Proste: Dziekan, Prodziekani, Kierownicy jednostek i 4 najbardziej zaufani adiunkci. Zarządzono pełną dyscyplinę, chciałoby się powiedzieć partyjną. Zadziwiająca demokracja. Nie pasuje nawet określenie socjalistyczna, bo nawet wtedy czegoś takiego nie było. Było jasne o co chodzi, ale przynajmniej zachowywano pozory. A po 3 tygodniach okazało się, że to Kandydat na Rektora tak działa. Pytam – co będzie, gdy Rektorem zostanie? Czy to, co jest teraz, czy gorzej? To nie ma nic wspólnego z wiarą w zmianę pokoleń.
Mam Przyjaciela - węgierskiego Profesora. Mawia On, że pod względem wieku Ludzie dzielą się tylko na 2 grupy, tzn. ci przed czterdziestką i ci co zbliżają się do setki. Poruszamy się w tym samym zbiorze – zbliżamy się do setki. Czy można coś poprawić? Napisałem za Prezydentem Obamą „Yes. We can!”. Więc pokażmy, że możemy. Z pewnością muszą wrócić „Wolność. Prawda. Przyzwoitość.” I żadne próby pomawiania kogokolwiek, nie mogą tego zmienić.
ZMIEŃMY COŚ NA LEPSZE! OTO MOJA PROPOZYCJA:
I co dalej? Skoro tak zabrnęliśmy, warto coś poprawić. I to jest moja konstruktywna propozycja. W sprawie wyboru Rektora powinna się wypowiadać cała Społeczność Akademicka Uczelni. W dobie elektronicznych mediów nie wydaje się to nawet trudne. W końcu wybieramy w wyborach bezpośrednich Prezydenta RP. Żeby uciąć wszelkie dyskusje, że się nie da, proponuję rozwiązanie pośrednie:
1. Niech w skład Uczelnianego Kolegium Elektorów, skoro musi zawierać w 50% profesorów i doktorów habilitowanych, wejdą wszyscy z nich uzyskując czynne i bierne prawo wyborcze jako członkowie tego Kolegium, a pozostałe 50% i stosowne podziały będą dopasowane do tej liczby, przy czym w odpowiednich proporcjach należy głosy studenckie podzielić miedzy studentów i doktorantów, doktorantom przyznając np. 20% ogółu głosów tej grupy uprawnionych.
Takie Kolegium z pewnością będzie bardziej niezależne i o wiele trudniej będzie nim manipulować.
2. Należy również ułatwić zgłaszanie kandydatur, likwidując wszelkie bariery zwłaszcza psychologiczne w tym zakresie i zapewniając każdej osobie zgłaszającej minimum bezpieczeństwa pracowniczego. Należy też dopuścić elektroniczne zgłaszanie kandydatur oraz możliwość elektronicznego oddania głosu lub oddania go w lokalu wyborczym, a nie podczas posiedzenia.
3. Kandydat na Rektora nie powinien mieć prawa ujawniania kandydatów na Prorektorów przed zakończeniem wyboru Rektora. Da to nowo wybranemu Rektorowi szansę lepszego skompletowania zespołu, który w kolejnej kadencji będzie kierował Uczelnią bez presji poszukiwania Kandydatów, którzy się zgodzą nie wiedząc w gruncie rzeczy na co.
4. Należy również zastrzec, że widzi mi się Rektora i jakiekolwiek niemerytoryczne względy quasi polityczne jak enigmatyczna utrata zaufania nie mogą być podstawą do stawiania wniosków o odwołanie Prorektora.
5. Wraz z wyborem Rektora, do dymisji z urzędu podawać się powinni Kanclerz, Kwestor i inni wysocy urzędnicy uczelniani, co stwarza Rektorowi możliwość ukształtowania kierownictwa, nie wykluczając wszelako możliwości powtórzenia kadencji osób, które dotychczas pełnią te funkcje.
To trzeba zrobić prędzej czy później, więc dlaczego nie teraz. I tu cytat z Marka Twaina: „Zrobili to, bo nie wiedzieli, że się nie da”. Powołujemy się często na autonomię Uczelni – to musi być autonomia Społeczności Akademickiej, a nie autonomia Rektora lub skupionej wokół niego wąskiej grupy zarządzającej. Ze skutkami takiej sytuacji w sporej części, chcielibyśmy skończyć. Zróbmy więc to teraz skoro już los dał nam taką szansę!